Logo

Dar tworzy więź – o przyjmowaniu i wzajemności w rytuałach dla Ziemi

Wycinanka przedstawiająca pochód kolędniczy: anioła z gwiazdą, turonia, króla, śmierć, diabła i psa
Fot. Pochód kolędniczy

Wczesnym wigilijnym popołudniem trochę nas w domu „nosiło”. Wieczór mieliśmy spędzić we troje (może w kilka osób więcej, jeśli liczyć przodków), więc nic nas nie poganiało. Chcieliśmy zażyć rzeki i wiatru. Żeby przekonać latorośl do spaceru, wpadliśmy na pomysł pójścia z życzeniami do pszczół i do Pilicy. A skoro życzenia, to powinny być także dary. Tylko jakie? Co właściwie możemy ofiarować naszym żywicielkom, żeby choć częściowo odzwierciedlało intencję, z którą przychodzimy? Czego może potrzebować rzeka?

Rozmyślania nie szły łatwo. W końcu pszczołom zdecydowaliśmy się wylać przed każdym z uli odrobinę miodu, a rzece – wodę z beczki z deszczówką. Zatoczyliśmy koło. To, co jest esencją sensów, jakie z nimi wiążemy, wróciło do nich w postaci daru i dobrych życzeń. Woda z rzeki trafia do chmur, a potem spływa deszczem na wszystko, co żyje. Słońce wcielone w tkanki roślin, pracą pszczół zmienia się w złocisty miód. Dar dla pszczół jest więc darem dla kwiatów i Słońca. A także dla tysięcy istnień, które są częścią tego procesu i których złożoność pojmujemy tylko w niewielkim stopniu.

Chcemy wyrazić wdzięczność, choć środki, jakimi dysponujemy, zupełnie nie przystają do szczodrości, której doświadczamy. Idziemy z kolędą do Matki Ziemi i podobnie jak u tradycyjnych kolędników nasze kieszenie są puste. To ona je napełnia darami każdego dnia. My w zamian mamy tylko swoje życzenia i te symboliczne prezenty. I jeszcze myśl, żeby życzyć jej, a nie sobie. Nie jak na trudnych opłatkowych spotkaniach w rodzinie: „Żebyś wreszcie córeczko dała nam wnuka” albo inne życzenia, które w rzeczywistości są tylko spełnieniem oczekiwań wygłaszającego. Nie: „Żebyś dalej dzieliła się z nami Pszczoło/Ziemio/Pilico swoją obfitością”, ale raczej: „Żebyś miała wszystko to, czego potrzebujesz, aby być sobą, żyć i rozwijać się w swoim własnym rytmie”, choć dające się może zawrzeć w najprostszym: „Niech Ci się darzy”.

O znaczeniu wzajemności w ofiarowywaniu pisali i Marcel Mauss w swoim „Szkicu o darze”, i Robin Wall Kimmerer w „Pieśni Ziemi”, która kwestię odwzajemniania darów opisuje w szerszym kontekście tworzenia i podtrzymywania relacji z Ziemią: „Jednym z naszych obowiązków jako ludzi jest znalezienie sposobu na nawiązanie więzi nie tylko z ludzkim światem. Możemy to zrobić poprzez wdzięczność, rytuały, mądre gospodarowanie ziemią, naukę, sztukę, a także codzienne drobne gesty przepełnione szacunkiem”.

Tych działań tworzących więź znają rdzenne kultury obu Ameryk wiele: od takiego korzystania z tego, co daje im przyroda, które pozwoli na jej regenerowanie się; przez mówienie do roślin i zostawianie im w zamian za ich szczodrość tytoniu albo innych darów; aż po całe ceremonie poświęcone poszczególnym gatunkom, zjawiskom czy ekosystemom. Ale również kolędowanie w innych, bo skupionych wokół uprawy roli (a nie zbieractwa i łowiectwa) społecznościach ma charakter łączenia różnych porządków i wymiarów. Tego, co ludzkie z tym, co zwierzęce, roślinne, kosmiczne. Jak Koza, która wpadając do izby, skacząc i dokazując ma sprawiać, że „gdzie ona rogiem, tam żytko brogiem”. Albo życzenia łączące świat ludzi i ich pracy z ruchem ciał niebieskich. Albo wymiana jednych darów na drugie, która tylko pozornie przebiega wyłącznie między gospodarzem a szczodrującymi (kolędnikami). W rzeczywistości angażuje bowiem również porządek zaświatowy, w którym przełożenie pieśni na wzrost roślin i zwierząt jest nie tylko możliwe, lecz konieczne.

W świecie dających się pomierzyć, wycenić i sprzedać zasobów ani kolędowanie, ani wylewanie przed ulem łyżeczki miodu nie ma sensu. Nie jest potrzebne tworzenie więzi tam, gdzie liczy się tylko kapitał. Ale to właśnie sposób myślenia wyłącznie z perspektywy kupna-sprzedaży doprowadził nas na skraj katastrofy ekologicznej i klimatycznej. Nie ma relacji, więc nie ma sentymentów. Może więc to przepełnione szacunkiem gesty i rytuały, o których pisze Kimmerer, są punktem wyjścia do myślenia z perspektywy całości i tworzącej ją sieci powiązań?