Czy rytuały przejścia są dla ezo-freaków?
Ten post wziął się z rozmowy podsumowującej z parą, dla której miałam przyjemność prowadzić ślubny rytuał przejścia.
„Fajnie, że dopasowałaś się do naszych potrzeb, bo jesteśmy tacy bardziej minimalistyczni i baliśmy się trochę, żeby nie było za dużo jakichś elementów uduchowionych” – powiedzieli.
Ja zaś poczułam, że ich wątpliwości zasługują na rozwinięcie i zaadresowanie tego, co się za nimi kryje :-)
Określenie „rytuał przejścia” może czasem rodzić poczucie, że chodzi o coś z pogranicza magii i ezoteryki, gdzie kadzidło i wspólne inkantacje to niezbędne minimum, osoba prowadząca jest odziana w skóry i zęby jelenia, a spożywanie substancji psychoaktywnych jest co najmniej mile widziane.
Mimo to z uporem używam sformułowania „rytuał” bądź „obrzęd przejścia”.
Robię to z kilku powodów.
Po pierwsze:
fakt, że przygotowywane wydarzenie ma charakter świecki, w żaden sposób nie spłyca tego doświadczenia dla osób, które się na nie decydują. Tutaj naprawdę rozgrywa się swego rodzaju magia, choć zupełnie nie taka, o jakiej myślimy w odniesieniu do horoskopów, różdżek czy jadeitowych czaszek.
Rytuały przejścia niewiele mają wspólnego z ezoteryką, za to wiele z uważnym, pełnym miłości współ-byciem tu i teraz. Ich duchowy wymiar wynika ze świadomego otwarcia się na zmianę, którą ze sobą niosą, na uczestniczenie we wspólnocie tworzących je osób i gotowość, by działały zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz nas. Gdyby chodziło tylko o formalność, wszyscy decydowalibyśmy się wyłącznie na procedury oferowane nam urzędowo.
Po drugie:
rytuały są tak stare jak kultura i tak nieśmiertelne jak nasze myślenie symboliczne. Mogą przyjmować formę mocno rozbudowaną, jak chociażby w przypadku misteriów albo powstawać z prostych zachowań jak wspólny uroczysty posiłek przy okazji ważnych dla nas cyklicznych wydarzeń. Mówienie o tym, że rytuały są zarezerwowane dla życia religijnego, umniejsza rolę i znaczenie praktyk obrzędowych w życiu osób świeckich. Dopóki potrafimy myśleć obrazami, nadawać gestom i przedmiotom znaczenia oraz szukać sensów nie tylko w tym, co dosłowne, dopóty jesteśmy istotami rytualnymi.
Po trzecie:
to, jak będzie wyglądał nasz rytuał przejścia, zależy tylko od nas samych. Ktoś otworzy przestrzeń obrzędową kadzidłem i wodą, ktoś inny muzyką albo jedzeniem. Jedni będą chcieli usłyszeć w czasie celebracji ważną dla nich baśń lub opowieść mityczną, inni zdecydują się na fragment traktatu filozoficznego lub ulubiony wiersz. Moją rolą nie jest narzucanie gotowych rozwiązań, ale wsłuchanie się w Wasze potrzeby i wsparcie w wyborze tego, co najbardziej odpowiada Waszym wartościom i wrażliwości. W świecie obrzędów przejścia jest miejsce zarówno dla wyobraźni barokowej jak minimalistycznej.
Podsumowując: rytuały przejścia nie są teatrem, estetyczną zabawą, ale nie są też wrotami do wyższych stanów świadomości. Są o nas i dla nas, a dopóki pozostajemy w nich sobą, dopóty będą działać tak, jak tego potrzebujemy.